sobota, 25 lutego 2012

Co niszczy włosy?

Witam :). U mnie ostatnio jeszcze większy rozgardiasz niż zazwyczaj, na szczęście jest weekend i mam chwilę czasu, żeby odpocząć.

Wiele dziewczyn zastanawia się, co robi nie tak ze swoimi włosami, które pomimo pielęgnacji nie odwdzięczają się poprawianiem swojego stanu. Istnieje wiele podstawowych błędów oraz kilka takich, na które większość osób nie zwróciłoby uwagi.

1. Niedopasowana pielęgnacja
Nie ma reguły, że jeśli coś ma dobre opinie i służy setce osób, będzie dla nas równie dobre. Pielęgnację trzeba przede wszystkim dopasowywać indywidualnie do konkretnych potrzeb. W ten sposób dochodzimy do wniosków, że np. włosy cienkie i przetłuszczające się nie muszą polubić mycia odżywką, po którym mogą stać się obciążone. Olej kokosowy, który dla wielu osób jest pierwszym olejem ze względu na dość dobrą dostępność i cenę, ładny zapach oraz ciekawie brzmiącą, egzotyczną nazwę, nie sprawdzi się na włosach o dużej porowatości, które po takim zabiegu będą nazbyt miękkie i spuszone. Olej lniany ma właściwości wysuszające, dlatego w przypadku niektórych dziewczyn lepiej sprawdzi się w mieszankach z odżywkami/innymi olejami, niż solo. Nawilżające psikadło pod olej (przepis pod koniec postu) dla jednych może być wybawieniem, a dla innych sposobem na uzyskanie płaskich włosów bez życia.
Dalej: silikony nie są złem piekielnym! Jeśli po ich odstawieniu zauważamy wzmożoną łamliwość i tendencję do rozdwajania się, to znaczy, że nasze końcówki potrzebują ochrony. Pielęgnacja bezsilikonowa nie wszystkim służy, dlatego nie ma sensu upierać się przy czymś, co ma negatywny wpływ na kondycję naszych włosów.

2. Temperatura
Fakt, że prostownica, lokówka i suszarka w jakimś stopniu niszczą włosy, dobrze znają niemal wszyscy. Absolutnie nie istnieją kosmetyki, które całkowicie uchronią je przed negatywnym działaniem tak wysokiej temperatury, jednak dzięki silikonowemu serum można trochę zniwelować szkodliwe działanie. Mimo wszystko polecałabym zrezygnować z zabiegów wykorzystujących wysoką temperaturę i nie niszczyć struktury naszych włosów.
Poza gorącem, na włosy bardzo zły wpływ ma mróz. Zimą, zwłaszcza w śnieżne dni, powinniśmy chować je pod czapką, szalikiem, kurtką, płaszczem, aby nie narażać ich na zamarznięcie i oszronienie.

3. Nieodpowiednie mycie
Być może efektów pielęgnacji nie widać ze względu na złą metodę oczyszczania włosów. Kolejny raz, jak zresztą zawsze, trzeba znaleźć swój własny złoty środek. Jeśli na co dzień używamy delikatnych szamponów, może powinniśmy zmienić Babydream zawierający rumianek (rozjaśnia, może wysuszać) na Hippa lub szampon Lilliputz, a Alterrę dodającą objętość na łagodniejszą Alterrę Sensitiv, albo po prostu pamiętać o regularnym oczyszczaniu szamponem z SLES, również w przypadku mycia odżywką? Jeżeli natomiast włosy oczyszczamy szamponami z siarczanami, to może diabeł tkwi w zbyt agresywnym szorowaniu? Myć powinniśmy jedynie skórę głowy wykonując delikatny masaż i ewentualnie delikatnie przeciągnąć pianę po długości. Włosy umyte dobrą techniką są czyste już po pierwszym myciu, nawet po użyciu oleju czy nafty kosmetycznej (jeśli nie są, może powinniśmy oszczędniej nakładać kosmetyki?). Jeśli w przypadku mycia szamponami z SLS nasze włosy są przesuszone, można wypróbować metody OMO (na mokre włosy nakładamy prostą odżywkę, bez jej spłukiwania myjemy szamponem, następnie wszystko razem zmywamy i używamy treściwszej odżywki/maski).

4. Kosmetyki na alkoholu
Oczywiście nie w każdym przypadku, jednak często bywa tak, że teoretycznie nawilżająca odżywka (np. odżywki i maska Alterry, mgiełka Jantar) mają w składzie alkohol denat., który może zrobić nam na głowie mały koszmarek, jak było w moim przypadku. Alkohol jest nośnikiem różnych ekstraktów i konserwuje produkt, zazwyczaj nie szkodzi we wcierkach używanych do skóry głowy, jednak lepiej unikać go na długości. Uwaga na jedwab Biosilk!

4. Zły sposób czesania
Czesać włosy powinno się na sucho (nie licząc fal i loczków - tutaj czesanie na sucho jest niewskazane) i w odpowiedni sposób. Trzeba to robić możliwie jak najdelikatniej, można zacząć od przeczesania włosów palcami lub rozczesywać je od końcówek, stopniowo przesuwając się w górę. Większość szczotek z tworzywa sztucznego bardzo efektownie łamie nam włosy, dlatego warto zainwestować w drewniany grzebień, szczotkę z naturalnego włosia lub Tanglee Teezer.

5. Zniszczenia mechaniczne
Włosy mogą nam się niszczyć od zbyt cienkiej gumki do włosów (lub takiej z metalowymi elementami), przygniatania ich torebką/plecakiem, spania w rozpuszczonych włosach (problem rozwiązuje zaplatanie ich na noc lub założenie satynowej poszewki, zmniejszającej tarcie o poduszkę), częste bawienie się włosami (nawijanie ich na palec, wykręcanie końcówek itp), obcinania tępymi nożyczkami i degażówkami/brzytwą, ogrzewania... Nie jesteśmy w stanie wyeliminować wszystkich czynników, jednak warto zwrócić na to uwagę, skoro wszystko inne wydaje się być w porządku.



I wspomniane wcześniej psikadełko pod olej.
Większość olejów (o ile nie wszystkie, kwestia sporna) jedynie utrzymuje wilgoć we włosie, dlatego warto jest przed jego nałożeniem zadbać o kurację nawilżającą. Z domowych produktów, odżywki i dostępnych półproduktów możemy ukręcić sobie coś takiego wedle fantazji ;).
U mnie najlepsze efekty daje mieszanka:
- Garniera z masłem karite i awokado (ilość mniej więcej taka, jaką zużywam do jednego użycia odżywki, może być jakakolwiek inna bezsilikonowa nawilżająca odżywka/maska)
- ugotowanego gluta z siemienia lnianego (mniej więcej dwukrotnie więcej niż odżywki)
- dwóch łyżeczek miodu
- ok. 6 kropel gliceryny dostępnej w każdej aptece
- kilku kapsułek witaminy E.
Wszystko łączę w buteleczce z atomizerem po mgiełce Radical, dopełniam wodą do odpowiedniej konsystencji i obwicie spryskuję włosy przed nałożeniem oleju. Włosy są o wiele bardziej nawilżone, ciężkie, mięsiste i gładkie, jednak gdybym używała tego codziennie, szybko zrobiłyby się obciążone.
Czego można jeszcze dodać do mieszanki? Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia ;). Można wypróbować opcji z żelem aloesowym, aloesem zatężonym dziesięciokrotnie, keratyną hydrolizowaną... Właściwie z wszystkim, co lubią nasze włosy.

To tyle na dzisiaj ;). Podzielcie się w komentarzach Waszymi metodami dbania o włosy i spostrzeżeniami odnośnie postu. Pozdrawiam :*.

środa, 15 lutego 2012

Recenzja odżywki intensywnie regenerującej Artiste

Witam :).
Mam ostatnio straszny młynek w życiu - masa obowiązków a mało zapału do pracy, skutkiem czego odkładam wszystko na później i muszę zarywać noce, żeby nadrobić lenistwo. No nic, w każdym razie przychodzę dzisiaj do was z recenzją jednej z moich ulubionych (a w dużym stopniu niedocenianych i kiepsko znanych - trzeba to zmienić!) odżywek do włosów, czyli odżywki intensywnie regenerującej firmy Artiste.

Producent na opakowaniu obiecuje nam, że produkt "dzięki zawartości keratyny, naturalnego budulca włosów oraz jedwabiu, bogatego w źródła protein, znacznie poprawia kondycję włosów uszkodzonych mechanicznie, termicznie lub zabiegami farbowania, utleniania i trwałej ondulacji. Skutecznie odbudowuje ubytki w strukturze włosów, a przez to pogrubia je, wygładza, odżywia i nawilża. Dodatek gliceryny zapobiega przesuszaniu zarówno włosów, jak i skóry głowy, zaś pantenol zapewnia dodatkowe działanie pielęgnacyjno - odżywcze. Włosy w krótkim czasie są zregenerowane, odzyskują zdrowy wygląd i połysk".
Czy się z tym zgadzam? Cóż, raczej nie w stu procentach. Proteiny zawarte w odżywce są faktycznie mają właściwości odbudowujące strukturę włosa, jednak nie liczyłabym na zniewalający, błyskawiczny efekt na bardzo zniszczonych włosach. Uszkodzonych czy połamanych końcówek nic nie jest w stanie skleić, nadają się już jedynie do obcięcia. Mimo to uważam, że odżywka jest godna uwagi.
Składniki (INCI):
Aqua, Propylene Glycol, Cetearyl Alcohol, Hydrolyzed Keratin, Stearic Acid, Hydrolyzed Silk, Glycerin, Glyceryl Stearate, Triethanolamine, Parfum, Panthenol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Benzyl Salicylate, Cinnamyl Alcohol, Citronellol, Eugenol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde
Główne składniki odżywki - keratyna i jedwab - są umieszczone wysoko w składzie. Nad nimi mamy tylko substancje nawilżające oraz emulgator. Wysoko w składzie znajduje się zapach, zaraz za nim pantenol, zatem kolejne składniki są dodawane w odpowiednio zmniejszanej ilości. Znaczy to, że efekt, jaki zaobserwujemy na włosach, będzie głównie wynikiem działania wyróżnionych na kolorowo składników, bo jest ich najwięcej. Mi się skład podoba, moim zdaniem proporcje między składnikami nawilżającymi a proteinami są dobrze wyważone i mimo keratyny na czwartym i jedwabiu na szóstym miejscu, odżywka nie powinna przesuszać włosów.
Sam komfort użycia jest całkiem przyzwoity - odżywka ma lekką konsystencję i delikatny, nienachalny, choć chemiczny i nie kojarzący się z niczym konkretnym zapach. Producent na opakowaniu zaleca nałożenie jej na 3 minuty i spłukanie wodą, ja jednak jestem zwolenniczką przetrzymania jej na włosach ok. 20-30 minut pod czepkiem, najlepiej z dodatkiem kilku kropel gliceryny. Kosmetyk dobrze sprawdza się też jako odżywka bez spłukiwania - jest lekka, nie skleja ani nie obciąża włosów, a pomaga je chronić przed uszkodzeniami mechanicznymi, wiatrem, słońcem i mrozem.


Jeśli chodzi o efekt, to odżywka ma bardzo dobrze, zarówno krótko-,  jak i długofalowe działanie. Włosy po jej użyciu są lśniące, sypkie, mocne i długo pozostają świeże. Nie jest to wynik utrzymujący się od mycia do mycia - ten produkt rzeczywiście wpływa na ich stan, odbudowuje, pogrubia(!) i sprawia, że wyglądają dobrze przez dłuższy czas. Biorąc dodatkowo pod uwagę cenę (ok. 5 zł, dostępność w każdej Naturze), wychodzi nam doskonały stosunek ceny do jakości i z całą pewnością mogę powiedzieć, że warto ją wypróbować.

To tyle w temacie odżywki. Za 2 dni wypada moja kontrola przyrostu włosów, także spodziewajcie się zdjęć i prawdopodobnie postu o sposobach pobudzania cebulek włosowych do wydajniejszej pracy ;).
Używaliście tej odżywki? Macie opinię na temat innych produktów Artiste?
Jakie są Wasze ulubione kosmetyki pielęgnacyjne do włosów?

niedziela, 5 lutego 2012

Kuracja dla strasznikowej cery i zakupy kosmetyczne

Witam na nowo założonym blogu urodowym :). Głównymi tematami, jakie chciałabym tutaj poruszać, będzie pielęgnacja ciała, cery i włosów, naturalne sposoby na osiągnięcie satysfakcjonującego efektu i recenzje kosmetyków, które nie rujnują kieszeni - jako licealistka nie śpię na pieniądzach ;). RACZEJ nie spodziewam się pisania na temat lakierów do paznokci, ponieważ natura obdarzyła mnie zadziwiająco słabymi, papierowymi wręcz paznokciami, których doprowadzenie do stanu używalności jest bardzo trudne, a zahamowanie rozdwajania nie udało mi się jeszcze nigdy w życiu. Wolałabym nie straszyć publicznie moimi zaniedbaniami.

Myśl przewodnia na okres od lutego do czerwca to uratowanie mojej skóry twarzy, z którą dotychczas nigdy nie miałam większego problemu, a teraz przez ignorancję muszę patrzeć na masę zaskórników i trudno gojące się wypryski. W dodatku mam cerę mieszaną - z jednej strony łatwo zapchać mi pory i zmagam się ze świeceniem, a z drugiej potrzebuje ona intensywnego nawilżania, bo inaczej wygląda szaro i niezdrowo.

Ponieważ ostatnio prowadzony przeze mnie styl życia (śmieciowe jedzenie - słone przekąski i czekolada, imprezy, sporadycznie papierosy) w dużym stopniu spowodował pogorszenie się cery, chcę postawić m.in. na kurację wewnętrzną. Po pierwsze: ograniczam do minimum niezdrowe jedzenie i alkohol, a papierosy wyrzucam ze swojego życia na dobre. Aby odtruć organizm kupiłam w aptece na pewno wszystkim znany fiołek trójbarwny, czyli po prostu herbatę z bratka. Piję go codziennie w ilości dwóch torebeczek, zaparzany gorącą wodą pod przykryciem przez kilkanaście minut. Smak jest znośny i dość delikatny, ale trochę gorszy niż w przypadku pokrzywy, skrzypu, rumianku czy mięty, więc jeżeli ktoś nie przepada za ziołami, może mieć problem z jego przełknięciem.
Bratek działa przede wszystkim oczyszczająco na cały organizm poprzez swoje działanie moczopędne i wiązanie toksycznych produktów przemiany materii flawonoidami w nim zawartymi, zatem po kilku tygodniach ziołowej kuracji może pojawić się wysyp. Wszystko to, co miałoby nam wyskoczyć w najbliższym czasie, zaczyna wyłazić na powierzchnię pod wpływem działania fiołka trójbarwnego i możemy być przerażone efektami :). Stan ten jednak mija, nie powinien utrzymywać się dłużej niż 1-2 tygodnie i po tym okresie powinnyśmy mieć spokój z wypryskami, zwłaszcza, że nasza herbatka zmniejsza łojotok skórny. Ponadto, bratek działa wspomagająco na przemianę materii, jest więc polecany osobom, które chciałyby zrzucić kilka kilogramów, oraz wykrztuśnie, pomaga zatem w leczeniu chorób dróg oddechowych. Nieznacznie zwiększa potliwość.
Przeciwwskazaniami do rozpoczęcia kuracji jest zaawansowana miażdżyca, zakrzepica pourazowa i wielopłytkowość.
Poza działaniem wewnętrznym, staram się poprawić moją cerę również z zewnątrz. Wyrzuciłam produkty, które zapychały moją cerę (czyli w moim przypadku kiepski podkład i mleczko do demakijażu), w ich miejsce kupiłam osławiony krem Acne-Derm, zawierający kwas azelainowy, który działa przeciwbakteryjnie i wybielająco na przebarwienia. Całą twarz smaruję nim codziennie rano po oczyszczeniu twarzy, i przed użyciem kremu nawilżającego z filtrem przeciwsłonecznym (używam ich cały rok, jednak jest to ważne w przypadku leczenia kwasami - promienie słoneczne pomogą powodować ponowną pigmentację skóry i powstawanie nowych przebarwień). Na razie zauważyłam tylko fakt, że doskonale matuje cerę i każdy nałożony na niego krem wchłania się szybko i idealnie, nie pozostawiając po sobie tłustego filmu.
W ramach rezygnacji z mleczka kosmetycznego, kupiłam płyn micelarny Perfecty, który jako jedyny micel nie odstraszył mnie swoją ceną i na razie sprawuje się bardzo dobrze, recenzję wystawię na blogu po dłuższym czasie stosowania. Ponadto robię to, co zwykle - używam toniku bez alkoholu, żelu do mycia twarzy bez siarczanów, kremu na dzień i na noc, używam punktowego żelu na wypryski i regularnie usuwam martwy naskórek za pomocą peelingu (jego recenzja również znajdzie się na blogu) oraz nakładam maseczki. Po skończeniu kuracji (czyli za kilka miesięcy) opiszę jej efekty. Jak na razie jestem pozytywnie nastawiona.

Prezentuję zatem moje ostatnie zakupy, w tym produkty, o których pisałam w poście (z góry przepraszam za jakość). Recenzji niektórych z nich możecie spodziewać się niebawem:
fiołek trójbarwny, do kupienia w aptekach i sklepach zielarskich, cena ok. 4-5 zł

Acne-Derm, apteka, ok. 17-10 zł

płyn micelarny (Perfecta) z wyciągiem z bawełny i świetlika, aktualnie na promocji w Rossmannie, 10 zł
 peeling do ciała (Isana) o zapachu białej czekolady i wanilii, Rossmann, do 10 zł

 peeling do ciała (Alterra) z nasionami żurawiny i wyciągiem z figi, Rossmann, do 10 zł

kultowy Carmex o zapachu truskawki, również na promocji w Rossmannie, ok. 8 zł

Któraś pozycja Was zainteresowała?
Macie problemy z cerą? Jak sobie z nimi radzicie? 
Jak pielęgnujecie skóry twarzy?